Na początku 2016 roku świat obiegła sensacyjna wiadomość: naukowcom udało się wyhodować kilka odmian jadalnych roślin na „marsjańskiej” glebie! Kolejne doniesienia nie były już tak optymistyczne: tak wyhodowane rośliny niestety nie nadawały się do długofalowej konsumpcji. Co to oznacza w praktyce, i jak zmienia obraz światowego (i domowego) rolnictwa?
Przeludnienie – realna wizja głodu.
Liczba ludności na świecie wciąż rośnie, zmuszając rolników do poszukiwania nowych metod uprawy żywności. Intensywne uprawy na skalę przemysłową – szczególnie tak zwane monokultury, czyli wielkie połacie ziemi obsiane tym samym gatunkiem rośliny – pokrywają, co prawda, bieżące zapotrzebowanie na rośliny takie jak bawełna, kukurydza, trzcina cukrowa lub zboża, ale długofalowe opieranie światowego rolnictwa na tym modelu może mieć opłakane skutki.
Uprawianie jednego gatunku rośliny na tym samym polu może doprowadzić do zmęczenia gleby (wyczerpania pewnych składników odżywczych, z których najchętniej korzysta roślina), a także do jej przesuszenia – korzenie sięgają zawsze na określoną głębokość, i pobierają wodę z tych samych warstw gleby. Wyjałowiona, sucha gleba nie stwarza odpowiednich warunków do rozwoju roślin, które częściej chorują i padają ofiarą szkodników. Prowadzi to do zmniejszonej wydajności rolnictwa: a jeśli pola rodzą mniej plonów, konieczne staje użycie środków ochrony roślin i większych ilości nawozów, zaś rolnicy znów stają przed problemem zaopatrzenia ludzkości w zdrową żywność.
Gwiezdne… pola?
Jako jeden z dalekosiężnych pomysłów mających uratować przyszłość światowego rolnictwa wymienia się… uprawę roślin jadalnych na innych planetach Układu Słonecznego. Plany kolonizacji Marsa to jeden z ulubionych projektów miliardera Elona Muska – żeby jednak móc zaoferować obywatelom Ziemi coś więcej, niż życie w hermetycznych pojemnikach na powierzchni obcej planety, należy przede wszystkim rozwiązać problemy aprowizacyjne. Dlatego też naukowcy z holenderskiego instytutu badawczego w Wageningen podjęli próby odtworzenia w sztucznych warunkach gleby z Marsa i Księżyca – i wyhodowania na niej jadalnych roślin.
Projekt rozpoczął się w kwietniu 2013 roku, natomiast pierwsze plony udało się zebrać trzy lata później – efekty nie były jednak satysfakcjonujące… W wyhodowanych na starannie odtworzonej „pozaziemskiej” glebie pomidorach, życie, szpinaku, rzodkiewkach i rzeżusze wykryto wysokie stężenie metali ciężkich – długotrwałe spożywanie tych roślin mogłoby prowadzić do występowania u konsumentów poważnych problemów zdrowotnych. Badania trwają, ale chwilowo musimy liczyć się z tym, że otwarcie „pozaziemskich spiżarni” to pieśń bardzo odległej przyszłości.
Pozostaje zatem pytanie: jak radzić sobie ze spadkiem wydajności „konwencjonalnego” rolnictwa, i co może w tej kwestii zdziałać przysłowiowy Kowalski?
Domowy ogrodnik: bohater XXI wieku
W wielu częściach świata rolnicy przechodzą powoli na system upraw hydroponicznych. Odpowiednio piętrowane pojemniki uprawowe zajmują dużo mniejszą przestrzeń, niż typowe pola uprawne – a dzięki zastosowaniu doświetlania energooszczędnymi żarówkami LED-owymi, plantacje hydroponiczne mogą być zakładane również w miejscach nie mających stałego dostępu do światła słonecznego. W ten sposób uprawia się między innymi warzywa liściowe, takie jak sałata: a wartość odżywcza plonów z hydroponiki nie ustępuje warzywom z upraw glebowych. Hydroponika pozwala także na bardziej efektywne dostarczanie wody roślinom, co pomaga oszczędzać surowce.
Czy hydroponika może być ratunkiem dla naszej cywilizacji?
Prostota, efektywność i bezpieczeństwo upraw hydroponicznych sprawia, że są one wykorzystywane na wiele sposobów: astronauci z powodzeniem wysiewają warzywa w szklarniach hydroponicznych na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, w tunelach pod Londynem sadzi się sałatę na wielką skalę – a do naszych domów trafiają coraz częściej szklarnie nie odbiegające jakością i efektywnością od światowych standardów. Zwolennicy zdrowego trybu życia traktują domowe uprawy warzyw jako alternatywę dla kupowania żywności z upraw masowych – zaś niewielkie rozmiary szklarni, szybki wzrost warzyw i możliwość doboru różnych gatunków roślin do uprawy zachęcają do eksperymentowania w domowym zaciszu. Domowa uprawa warzyw, ziół i kwiatów jadalnych to więcej, niż typowe hobby: to krok w kierunku bardziej świadomego, zrównoważonego rolnictwa, wolnego od chemicznych środków ochrony roślin i nie obciążającego środowiska.

Uprawa warzyw w szklarni hydroponicznej: wygląda „kosmicznie”, a chroni… Ziemię, przed wyjałowieniem.
Staramy się mówić o hydroponice stworzonej do warunków domowych tak często, jak to możliwe – ponieważ takie domowe uprawy warzyw, to nie tylko wspaniały sposób na kultywowanie ogrodniczych pasji w warunkach miejskich, ale także nasz wkład w odciążenie Natury i rozwój nowych, zrównoważonych form rolnictwa.
Nie trzeba wiele, aby stać się bohaterem we własnym domu: wystarczy pasja, pęd do zmian, i… Green Farm! Kto wie, może kiedyś to właśnie domowe szklarnie hydroponiczne wyżywią pierwszą kolonię na Marsie, a doświadczenie z hydroponiczną uprawą warzyw będzie decydowało o przyznaniu miejsca na statku lecącym ku nowym planetom? Pomarzyć, dobra rzecz… a tymczasem pozostają nam domowe uprawy warzyw i ziół: bazylii, sałaty, amarantusa i… poziomek?! Trzymamy kciuki za pierwsze plony!
Przymierzasz się do rozpoczęcia domowych upraw, wobec tego przeczytaj:
7 praktycznych porad, jeśli planujesz rozpocząć domowe uprawy warzyw i ziół.
Czy już wiesz, jak samodzielnie, w domu zrobić rozsady warzyw i ziół.
A jeśli już planujesz domowe uprawy warzyw i ziół, poznaj nasze ulubione rośliny:
Portulaka pospolita – dawniej popularne warzywo – czy ją znasz?
Jak dobieraliśmy warunki uprawy i nawożenia kapusty pak choi.
…i jaki był efekt (konsumpcyjny również).
Bazylia sałatowa – znasz tę ciekawa odmianę? Dowiedz się, jak ją uprawiać.
Znasz smak nasion amarantusa? A wiesz, jak smakują jego liście?